Spartańska kuźnia, czyli noży kucie.

Czego to się w życiu nie robiło… W zasadzie to czego się nie robiło. Robiło się to i owo. I tamto. I owamto. Taaak… No, ale są jeszcze zajęcia których nie miałem okazji się imać. Nigdy jeszcze nie byłem setwardesą na ten przykład. Ze względu jednak na to że nogi mam bardziej jak rzymski legionista niż jak Monika Belluci, języki obce moje kulawe, a aparycja chama w dresie, odpuszczę.

Kowalem nie byłem! O! Tego trzeba było spróbować, tym bardziej że kolega mój Parthagas kuźnię sobie kompletuje. Jeszcze zanim cokolwiek o tym wspomniał już mnie namówił! :)

Czytaj dalej

Ubranko dla noża czyli pochwa dla Morakniv Classic 2/0.

Czasu mało, zamiast więc pić alkohol w piątkowy wieczór jak biały człowiek postanowiłem dokończyć to co zacząłem jakieś dwa tygodnie temu.

Robota „w skórze” wymaga cierpliwości. I doświadczenia. Cierpliwości nie mam zupełnie ale za to doświadczenia w skórnym rzemiośle nie mam w ogóle.  :)
Cierpliwość była więc wskazana. Po pierwsze – chciałem zrobić pochewkę dla finki ze snów, po drugie nie chciałem jej skopać, a po trzecie czasu wolnego na zabawę brak.

Pochewka powstawała więc tak jak wspomniałem jakieś dwa tygodnie. Czasem dłubałem przy niej 30 minut, innego dnia pięć, a przez kilka następnych nie widywałem się z nią w ogóle. Wzięło mnie jednak coś zmobilizowało, rzuciłem wszystko i dokończyłem dzieło moje niemal wspaniałe!

Pochwa Morakniv Classic 2/0 Czytaj dalej

Skóra. Czyli szycie to życie.

 

Szycie to życie pomyślałem, no bo ile można pić??

Orzeszku…
Szycie zaistniało w mojej chorej głowie dzięki Orzeszku. Orzeszkowi. Orzeszce. Dziewucha taka, znajoma, Kobiałka Doktora… Echh i tak nie skumacie ale nie musicie. Chodzi o to że Orzeszek ten dłubie w skórze, paczajcie sobie tu: www.arqueta.pl
Paczałem ja tam czasem tak jako i wy teraz paczacie i podziwiałem ja co ta Orzeszka tam majstruje. A majstruje Orzeszka fajne przedmioty.

Podobało mi się. To było dobre.

No i ten Orzeszek vel. Arqueta wziął i na ostatnim, jesiennym Zlocie Reconnetu szył Ci on ona portfel dla (niestety) Bubla. Tak ja sobie paczałem i paczałem na to szycie i w głowie mojej myśl złota zaświtała, że taki Szewczyk Dratewka to klawy gość musiał być. Postanowiłem spróbować.
Także ten, tego…  :)

Czytaj dalej

Spływ Canoe, Mazury 2015


Spłynęło się.  :)
Tak jak zakładałem – spłynąłem wraz z zacnym towarzystwem rzeką Krutynią oraz kilkoma jeziorami. Po kolei…

Czwartek, 2 lipca:
Startowaliśmy na Krutyni w miejscowości Krutyński Piecek. Akurat tam jest przenoska i świetne miejsce na wodowanie łódek. Najpierw jednak część z nas musiała odczekać swoje na mecie w Jaśkowie, gdzie zostawiliśmy samochody. Czekaliśmy godzinę na umówionego tydzień wcześniej kierowcę… Godzina ta upłynęła na pogaduchach.

Czytaj dalej

Żarcie – surowe mięcho. Schab dojrzewający.

Od jakiegoś czasu zauważyłem, że odżywianie stało się dla mnie czymś w rodzaju hobby. Lubię żreć. Najchętniej oczywiście wchłaniam produkty pysznie łechtające moje szlachetne podniebienie, czyli żywność dobrą i smaczną. A że o taką trudno ostatnio, bo po sklepach tony gówna to już temat na inną bajkę.

Generalnie ze wszystkich rodzajów żarcia lubię bardzo mięcho. Pieczone, gotowane, z rożna, smażone. No i surowe. Da się kupić takowe w sklepach wędliniarskich.
Ostatnio przypomniało mi się, że moja matka rodzona Maria zrobiła taki właśnie surowy schab. No i na weekendowym pobycie w domu rodzinnym przez 2 dni nie jadłem nic poza zestawem pajda chleba + plaster mięcha.

Zaśliniłem się i wpadłem na pomysł żeby sobie takie mięsko zrobić. Po krótkiej, godzinnej rozmowie z mamusią wiedziałem co i jak. Jako że serce me jest wielkie sprzedam Wam to zupełnie za darmo!  :)

surowy schab dojrzewający
Czytaj dalej

Wyprawowy powerbank.

W tym roku kilka razy wybieram się na kilkudniowe wypady stacjonarne oraz spływy kanu. Nie będą to wyprawy ze szpejem Ultra Light więc wymyśliłem sobie ciężką ale bogatą ładowarkę.

Po co ładowarka? Hmm… Wprawdzie ja umiałbym przeżyć bez telefonu ale mój starszy syn już niekoniecznie  :)   No ale nie tylko do telefonów ładowarka będzie wykorzystywana. Poza telefonami ładować ona będzie: akumulatorki aparatu, lampy błyskowej, akumulatory radyjek PMR, no i może jeszcze najzwyklejszego radia, coby muzyka grała.

Konstrukcja wstępna testowa przedstawia się następująco: źródłem zasilania jest dwunastowoltowy akumulator wydłubany z zasilacza UPS słusznej marki. Do niego wpięte jest kablem samochodowe gniazdo zapalniczki. Dzięki temu bardzo łatwo podłączać do niego różnego rodzaju ładowarki.

Dla zobrazowania tematu tę skomplikowaną technicznie konstrukcję wyeksponowałem na poniższych rycinach:

ładowarka wyprawowa, powerbank

ładowarka wyprawowa, powerbank

ładowarka wyprawowa, powerbank

ładowarka wyprawowa, powerbank

Technikalia.
Przez dwa ostatnie dni przeprowadziłem testy powerbanku. Naładowałem do pełna 3 aparaty telefoniczne oraz komplet akumulatorów Ni-MH 2000mAh.
Powerbankowy akumulator 7Ah wyjęty z UPS’a miał napięcie 13.07V.
Po dwudniowych testach napięcie spadło do 12.86V.
Chyba więc nieźle!  :)

Przyszłość.
Testowy zestaw uzupełniony będzie przede wszystkim o zdobycze techniki kosmicznej – jeden lub dwa panele fotowoltaiczne, po chłopsku mówiąc solary. Żeby było bogato będzie tego jakieś 10W i około 500mA. Do tego dojdzie regulator ładowania/rozładowania, a cały zestaw (oprócz paneli) trafi do niewielkiej obudowy.

Plusy:
– same plusy: niski koszt powerbanku, dużo prądu, możliwość ładowania najróżniejszych urządzeń

Minusy:
– gabaryty i waga (razem z panelami będzie ok. 3250g)

Plusy zacne, minusy nie są bolesne w przypadku kilkudniowych wypadów stacjonarnych w teren czy spływów canoe.

Mając taki powerbank, na bogato czy dla jaj można nawet odpalić router WiFi z internetem od Pleja na środku jeziora.  :)

Łuczniczo.

Postrzelane. :)

W niedzielę, pierwszego lutego wraz z grupką znajomych spotkaliśmy się na skierniewickim poligonie na łuczniczą posiadówkę. W spotkaniu uczestniczyły dzieci w wieku od 5 do 50 lat.

Było strzelanie z łuków, ognisko, żarcie, podpłomyki, kawka, herbatka, etc.

Towarzystwo świetne, zabawa przednia. Resztę niech opowiadają zdjęcia i krótki filmik…

Czytaj dalej

Posiadówa PBIV, Skierniewice

Zachciało się do lasu. W zasadzie to do lasu nie przestaje się chcieć.
Inaczej więc: zdarzyła się okazja żeby wyjść w teren. Okazją był początek tzw. „długiego weekendu”. Prognoza pogody jak zawsze w takich przypadkach nastrajała optymizmem. Miało poadać bez przerwy.
Jako że w teren fajnie iść z kimś, do kogo można ryj otworzyć zaprosiłem do wspólnego wypadu kilka zacnych osobistości. Iść chciał każdy, nikt nie mógł.

No dwóch takich wyłamało się – wraz ze mną na posiadówę przybyli Boguś niewiedzieć czemu Rajmundem zwany oraz Sikor, człowiek który się osom nie kłania jak się później okazało.

Prognozy pogody zrobiły nas w konia i sprawdziły się. Od rana padało.
Na miejsce bytowania dotarliśmy w sobotę około jedenastej. Cały czas udając, że nie pada rozbiliśmy tarpy i… Zalegliśmy pod moim bogatym zadaszeniem.

Czytaj dalej

Piękny, dobry, mały nóż. KA-BAR BK11

Takie nowe, małe dobro zagościło w rękach mych!

Nóż KA-BAR BK11 od niedawna codziennie przy mnie.
Porzuciłem folder EDC na rzecz sporego necka full tang EDC  :)

KA-BAR BK-11

Nóż u mnie całkiem od niedawna ale już kroił, siekał, batonował. Daje radę, świetnie leży w mojej chamskiej łapie.

Zdecydowanie polubiliśmy się.  :)

Kilka istotnych danych:
Ostrze: full tang
Stal: 1095 Cro-Van
Długość ostrza: 80 mm
Grubość głowni: 4 mm
Długość całkowita: 171 mm
Producent: KA-BAR, Made in USA

Poza tym, że sam używam to jeszcze można u mnie taki kupić, zastraszam!  :)

BushcraftPL.com Sklep

___

Spływ Canoe, Mazury 2014.

Aktualizacji ciąg dalszy. Dla urozmaicenia nie będzie po kolei.   :)

Sierpień 2014 – spływ kanu jeziorami mazurskimi.
Jakoś zawsze ciągnie mnie na Mazury. Od dłuzszego czasu łaził za mną pomysł popływania z moimi chłopakami po jeziorach. Z pomysłu urodził się taki plan: kilka dni, spływ z północy na południe z finiszem na jeziorze Nidzkim. Na początku zakładałem 5 dni i jakieś około 80-100 km płynięcia ale rewizja planu spowodowana brakiem urlopu ograniczyła zakładany czas płynięcia do 3 dni, a długość trasy o połowę. Lajt więc.

Spływ kanu, Mazury 2014. Czytaj dalej

Marzec – wschód – Białystok.

Aktualizacji ciąg dalszy – marzec.

W marcu wpadłem na ścianę wschodnią i wraz z moimi dzieciakami złożyłem zapowiedzianą wizytę mojemu kumplowi Krzyśkowi. Krzyś zaproponował wcześniej wypad na leśne miejscówki na których bawił się od wczesnych lat dzieciństwa.
Jak się umówiliśmy, tak zrobiliśmy. Teren, który pokazał Krzysiek Prowler jest naprawdę zacny!
Po drodze odwiedziliśmy leśne miejsca – pomniki, gdzie w 1943 roku hitlerowcy wymordowali kilka tysięcy cywili z pobliskich miejscowości.

Nie zabrakło oczywiście posiadówy przy ognisku, żarcia i herbatki. To był chyba pierwszy wypad, na którym chrzciłem w boju i testowałem garnki Zebra Billy Can.

Bawiliśmy się w składzie – ja i moi chłopacy, Prowler i jego czworonożny, dobrze ułożony przyjaciel.

Jak zwykle komiks:




Czytaj dalej