Chleb upiekłem. Prawdziwy, na zakwasie.

Od jakiegoś czasu znów ekperymentuję. Kombinuję z chlebem. Staram się w domowych warunkach zrobić chleb najbardziej zbliżony do tego z rodzinnej, dziadkowej piekarni.


W Łomży jest jeszcze dostępny póki co pyszny chleb. Czy z piekarni mojego dziadka, czy to kupiony w sklepie. Nie każdy oczywiście jest świetny ale bez problemu da się kupić dobry w smaku chleb.
Cały czas mówię o chlebie żytnim. W zasadzie to pszenno-żytnim, na prawdziwym, żywym zakwasie.

Od jakiegoś czasu nosi mnie po świecie jak kota po kwaśnym mleku i w Łomży bywam rzadko. Dobry chleb natomiast chce się jeść często. W Skierniewicach, gdzie obecnie mieszkam o taki trudno. Może tubylcy mają inne przyzwyczajenia żywieniowe, bo nie słyszę narzekań. Dla mnie jednak większość skierniewickiego chleba to suchy, bezsmakowy styropian. Czasem uda się gdzieś kupić całkiem niezły ale ciężko trafić, kiepsko też z powtarzalnością…

Rozwiązaniem jest pieczenie własnego chleba. Wszystko byłoby cudownie, gdyby ten sam się robił. Niezłą pomocą jest automat do chleba, ciasta. Od dwóch tygodni testuję to cudo. Ma toto zalety ale ma też i wady. W każdym razie da się to wykorzystać do pieczenia chleba.
Nie jest oczywiście tak, że on sam się nam robi. Jest z tym zabawy ale opłaca się – można upiec naprawdę piękny, pyszny bochenek chlebcia.  :)

OK, teraz o ostatnim wypieku.
Chleb pszenno-żytni. Zakwas u mnie jest od dwóch tygodni. Zdobyty w łomżyńskiej piekarni dziadka, karmiony regularnie, żywy.
Składniki: Zakwas, mąka żytnia, mąka pszenna, woda, troszkę drożdży, cukier, sól, olej. Dodatkowo ziarno słonecznika i pestki dyni. Tym razem zapomniałem o kminku, który bardzo lubię w chlebie. Ale i bez niego jest super!  :)

Wyrabiany i pieczony w lidlowym automacie do pieczenia chleba. Waga ok. 1 kg.

Komiks:

Pychota! Polecam zabawę, warto!  :)

Tutaj opisałem jedną z wcześniejszych chlebowych przygód:
http://www.adammarczak.com/blog/chleb/

 

Dodaj komentarz